Pracą w nieruchomościach interesowałem się już od dawna. Licencję zawodową w zakresie pośrednictwa w obrocie nieruchomościami nr 11761 uzyskałem od ówczesnego Ministra Infrastruktury w 2009 r. Ale wtedy jeszcze nie nadszedł czas...
Ministerstwo zderegulowało zawód pośrednika, a praca w oparciu o umowy ekskluzywne - moim zdaniem najbardziej efektywna zarówno dla klienta jak i dla pośrednika - rozpłynęła się gdzieś w tłumie niby-doradców. A może za późno przeczytałem „Bogatego ojca, biednego ojca” Roberta Kiosaki’ego, a on na temat potęgi dobrego doradztwa pisze tak:
„Ludzie często umieszczają przed domem napis „Na sprzedaż bez pośrednika”. W telewizji widuje reklamy „tanich usług maklerskich”. Bogaty ojciec uczył mnie przyjmować odwrotną postawę. Był zwolennikiem hojnego opłacania profesjonalistów i ja też stosuję tę zasadę. Korzystam z usług drogich prawników, księgowych, pośredników handlu nieruchomościami i maklerów giełdowych. Dlaczego? Dlatego że jeśli ludzie są profesjonalistami, ich usługi powinny przysparzać mi pieniędzy. Zatem im więcej pieniędzy oni zarabiają, tym więcej i ja zarabiam.”